czwartek, 6 sierpnia 2015
środa, 5 sierpnia 2015
Co zrobić z tymi poje*anymi Polakami?
Tekst znaleziony w Internetach. Napisany podobno 3 lata temu z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego i tradycyjnej narodowej kłótni z tej okazji nad jego sensem i celowością. Można się z nim zgadzać, można nie zgadzać, ale trzeba przyznać, że autor zastosował ciekawą retorykę...
No to tera wam powiem, dlaczego głośne i dumne celebrowanie Powstania
nam się opłaci. Nie – dlaczego powinniśmy je czcić, nie – dlaczego jest
to słuszne i chwalebne, ale właśnie – dlaczego nam to się opłaci. Tak
po inżyniersku.
Bo jakoś nam wyszło, że przez tysiąc lat zostaliśmy Polakami w Polsce,
pośrodku Wielkiej Niziny Europejskiej. W samym przeciągu. Ni w chuj, ni w
dupę to nam wyszło, ale innej Polski nie mamy. Dokładnie między
Wschodem i Zachodem tkwimy jak noga wciśnięta pomiędzy drzwi a framugę.
Niewygodnie nam z tym jak cholera, z obu stron ciśnie, sąsiadom też
nie pasujemy, bo muchy lecą, i ani im wejść, ani wyjść, ani się położyć,
ale trwamy tak, bo naprawdę nie mamy dokąd stąd się wynieść. Za dużo
nas, żeby się rozproszyć w diasporach, jak kiedyś Żydzi, za bardzo się
różnimy od innych, by się roztopić w tłumie i zniknąć.
Nie możemy być drugimi Czechami, bo nikt nas nigdy nie potraktował i nie będzie traktował jak Czechów. Na miękką opresję kulturową w stylu Habsburgów raczej nie możemy liczyć.
Nie możemy być drugimi Czechami, bo nikt nas nigdy nie potraktował i nie będzie traktował jak Czechów. Na miękką opresję kulturową w stylu Habsburgów raczej nie możemy liczyć.
I choć jesteśmy największą zakałą i zawalidrogą Europy, jakoś nam się
udaje to skromne klepisko utrzymać przy sobie. A przecież nie mamy
żadnych atutów, argumentów, siły ani racjonalnych podstaw, by sądzić, że
tak będzie nadal. O tym, że zbudujemy taką samodzielną potęgę
militarna, by być bezpiecznym zarówno od tych z lewa jak z tych z prawa,
możemy zapomnieć. Śmiech na sali.
Wiemy też, że stworzenie twardego sojuszu z jednym, przeciwko drugiemu też nas w efekcie unicestwi.
W istocie więc nie mamy broni ani żadnych szans. Dlaczego więc wciąż tu jesteśmy? Co mogło powstrzymać Rusków w 1956 i 1980? Przecież nie nasze czołgi. Co mogło skłonić Stalina, żeby osobistymi poprawkami złagodził treść peerelowskiej konstytucji napisanej przez naszych nadgorliwych renegatów? Dlaczego pozwolili nam być najweselszym barakiem w obozie i nie dokręcili tak śruby, jak w okolicznych barakach?
W istocie więc nie mamy broni ani żadnych szans. Dlaczego więc wciąż tu jesteśmy? Co mogło powstrzymać Rusków w 1956 i 1980? Przecież nie nasze czołgi. Co mogło skłonić Stalina, żeby osobistymi poprawkami złagodził treść peerelowskiej konstytucji napisanej przez naszych nadgorliwych renegatów? Dlaczego pozwolili nam być najweselszym barakiem w obozie i nie dokręcili tak śruby, jak w okolicznych barakach?
Jaki występuje związek między zaciekłym zwalczaniem mitu Powstania
przez Michnikoidów a ich stałym szukaniem obrony przed Polakami
zagranicą? Jaki to jaskrawy kolor ostrzegawczy nosimy na plecach, że
działa jak ostrzeżenie? Ależ oczywiście, że Powstanie Warszawskie.
Naszą, kurwa, popieprzoną niepoczytalność. Nasz mit totalnej
nieobliczalności. Nasze, kurwa, szaleństwo.
Patrząc na mapy sztabowe to gołym okiem widać, ze militarnie
strategiczne cele można tu zdobyć najpóźniej w tydzień. To jest bułka z
masłem.Tylko co potem? Co zrobić
z tymi pojebanymi Polakami? Tu się nie da jak w Danii czy innej Francji
rozwiesić obwieszczeń po placach z nowymi rozporządzeniami i wszyscy
rozejdą się do chałup. Nawet jak się rozejdą, to będą knuć, wichrzyć,
kombinować, coś majstrować po piwnicach, spotykać się po mieszkaniach i
oczeretach. I terror ich nie powstrzyma. Wręcz przeciwnie. Im bardziej
się im dokręca śrubę, tym bardziej im odbija szajba.
A w ostateczności, to są w stanie rozjebać wszystko. Naprawdę
wszystko i jeszcze więcej. Słyszeliście o Powstaniu Warszawskim? Oni
tam, kurwa nie mieli broni, a przez dwa miesiące doborowe jednostki bały
się do nich zbliżyć na odległość strzału. Niemcy rozjebali im całe
miasto w pizdu, do fundamentów, a oni nie dali sobie luzu. Trzeba było z
dużym nakładem sił i środków ich wszystkich pozabijać. Dasz wiarę? Dwa
miesiące trzeba było ich bombardować, ostrzeliwać, rozjeżdżać czołgami,
palić miotaczami płomieni, żeby opanować sytuację. Na samym zapleczu
frontu! To nieobliczalne świry są, ci Polacy.
Jak tam w tej Polsce usiedzieć? Ani tam spokoju, ani wygody. Jak spać
stale z pistoletem pod poduszką? Jak chodzić po ulicach? Jak się
urządzić na dłuższą metę, gdy te pojeby to zniszczą, nie kombinując
zanadto, czy to im się opłaca? Sami zginą, a nam spokojnie żyć tam nie
dadzą. Przecież nie da się przez dziesięciolecia siedzieć w czołgu, jak w
jakimś Afganistanie? Bo te pojeby będą ginąć setkami a nie odpuszczą.
Taką to informacją o nas dla świata, porozwieszaną na wszystkich naszych granicach jest Powstanie Warszawskie. To taka tabliczka na furtce z napisem: „Uwaga, możliwość występowania wkurwionych Polaków w znacznych ilościach”.
Taką to informacją o nas dla świata, porozwieszaną na wszystkich naszych granicach jest Powstanie Warszawskie. To taka tabliczka na furtce z napisem: „Uwaga, możliwość występowania wkurwionych Polaków w znacznych ilościach”.
My w zasadzie nie musimy już nic robić. Powstańcy zapłacili już cenę
tej polisy z nawiązką. Fakt, drogo wyszło jak cholera. Ale tylko tak
droga polisa może działać.
Niestety, wszyscy o niej zapomną, gdy i my przestaniemy pamiętać. Z
pewnością przestanie działać, gdy my zaczniemy Powstania się wstydzić.
Wtedy już na pewno ta cała krew pójdzie na marne. Pewnie, że nie zrobili
tego specjalnie. Nie chcieli przecież umierać. Nikt nie chce. Ale skoro
tak już wyszło, to może nie marnujmy tego ich poświęcenia, ich walki,
przez pozbawianie jej sensu?
Celebrując nadal głośno i z dumą Powstanie dajemy znać, że to nie
było wszystko dawno i nieprawda. Że cos z tego nadal w nas żyje. Że
rozumiemy, co zrobili i że nam też jeszcze całkiem rura nie zmiękła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)