czwartek, 8 października 2020

HHhH (Himmlers Hirn heißt Heydrich) - Mózg Himmlera nazywa się Heydrich

Reinhard Heydrich to uosobienie stereotypu narodowego socjalisty okresu III Rzeszy. Wysoki, szczupły i wysportowany blondyn o niebieskich oczach w świetnie skrojonym i dopasowanym mundurze. Doskonały, wręcz wzorowy wizerunkowy przykład hitlerowca. Ale nie tylko. To także inteligentny, przebiegły, bezwzględny i bezgranicznie oddany idei Tysiącletniej Rzeszy oficer jednej z najbardziej zbrodniczych organizacji w historii ludzkości – Die Schutzstaffel der NSDAP - SS.

Chyba każdy, chociaż trochę zaznajomiony z historią II wojny zna to nazwisko, ale czy zna tego człowieka? Czy wie, co nim kierowało, co pchnęło go w ramiona nazizmu, jak daleko sięgała jego bezwzględność w planowaniu i realizacji Holocaustu, dlaczego nazywany był „Mózgiem Himmlera”, jak naprawdę zginał? I wreszcie, dlaczego udany i słynny zamach na życie Heydricha przypomina do żywego scenariusz kolejnego odcinka słynnej czeskiej, nomen omen, kreskówki „Sąsiedzi”?

Odpowiedzi na te i na wiele innych pytań o tę fascynującą i ciekawą, aczkolwiek trochę zapomnianą postać z mrocznych lat XX wieku znaleźć można w książce „Heydrich – twarz zła” – opracowanej i przygotowanej przez niemieckiego historyka i dziennikarza Maria R. Dederichsa.

Książka to nie tylko biografia jednego człowieka, to także ciekawe studium fenomenu narodzin, szczytu oraz zmierzchu nazizmu w Niemczech. Tego, jakich ludzi ta ideologia przyciągała, jakich udało się Hitlerowi omamić, jakich uwieść wizjami Tysiącletniej Rzeszy, jacy zakładali nazistowskie mundury z czystego wyrachowania, a jacy z desperacji i chęci ratowania skóry. I gdzie rodziły się najgorsze bestie.

To opowieść o człowieku, który na bazie ideologii wybudował świetnie naoliwiona i efektywną maszynę do eksterminacji całych grup, narodów, ras. Jednocześnie kochającego ojca, doskonałego sportowca i żołnierza. Polityka i zbrodniarza, policjanta i bandyty.

„Twarz zła” czyta się dobrze, czyta się szybko, chłonie wręcz. Jako Polakowi jednak nie sposób uciec w lekturze od emocji.

Niestety autor książki zmarł jeszcze przed jej dokończeniem i manuskrypt dopracowywał kto inny. To widać w niedokończonych lub rozpoczętych, ale potraktowanych powierzchownie ciekawych wątkach (jak na przykład ten o żonie Heydricha).

Mimo wszystko, warto. Polecam, bo należy widzieć się coś więcej o człowieku, który był w nazistowskiej machinie śmierci i zniszczenia III Rzeszy, kimś dużo ważniejszym niż „zwykły” Protektor Czech i Moraw.