piątek, 24 listopada 2017

Mural...

Od paru dni, zaglądając na FB widzę to zdjęcie, co najmniej 3 lub 4 razy podczas jednego tylko przewinięcia głównej strony Facebooka – tzw. feed’u
„Powstańczy” mural z Łomianek to ewidentnie hit Internetu i żywy przykład indolencji historycznej decydentów… oraz tych, którzy dla nich pracują.
Niestety, ale uważam, że ten żenujący poziom wiedzy historycznej młodego pokolenia (cholera, czy ja właśnie uznałem się za to „starsze pokolenie”? Damn it! No cóż – tempus fugit i tego nie zmienisz…), to w dużej mierze NASZA wina...
Ależ, dlaczego - zapyta jeden z drugim! Jak to moja wina? Ja się nie poczuwam…
Ano tak. Nikt nikogo za rękę nie złapał i nikt nikogo personalnie nie obwinia, ale to, że obecna młodzież wie o naszej historii tylko to, co wyczyta na kwejku i na demotywatorach, zobaczy na memach to efekt naszego zaniedbania edukacyjnego sprzed kilku lat.
Paradoksalnie, nawet za komuny (socjalizmu mniej lub bardziej realnego) – ustroju z definicji internacjonalistycznego ogromna wagę przywiązywano do wychowania patriotycznego, do kształtowania postaw obywatelskich.
Potem przyszła wolność, demokracja, a wkrótce po niej moda na „integracje europejską”. Patriotyzm przestał być modny, wypadł z obiegu, nauka historii przestała być potrzebna. Polacy tradycyjnie popadli z jednej skrajności w druga. Przestano wywieszać flagi, zajęto się robieniem biznesów i składaniem wniosków o dotacje europejskie… przestano czytać książki, a w szkołach spadła ilość godzin historii… nawet na uczelniach wyższych pojawiły się kierunki naukowe „Integracja europejska”. Polskość nie była może w odwrocie, ale stanowczo przestała być modna a już na pewni jej publiczne okazywanie i zainteresowanie historia kraju stało się passe…
Jak jednak wszyscy wiemy - natura nie znosi próżni i wkrótce brak oficjalnego zaangażowania w kształtowanie postaw patriotycznych zastąpił ten nieoficjalny - drugiego obiegu? Ułatwiło to pojawienie się takich narzędzi jak Neostrada, która Internet z medium quasi-elitarnego sprowadziła pod przysłowiowe strzechy. Globalna siec ze strumienia wymiany opinii wiadomości i informacji stała się rynsztokiem, w którym obok złotych rybek i diamentów płynęło i płynie całe gówno tego świata…
I właśnie z tego rynsztoka zmuszeni byli czerpać wiedze przedstawiciele pokolenia, które kilka lat temu wkroczyło w dorosłość… niektórzy nazywają ich Millenialsami inni – tacy jak ja – Dziećmi Neo… to są właśnie ludzie, o których edukacji zapomnieliśmy zajęci sobą, własnymi karierami i wnioskami o dotacje… pierwsze pokolenie ludzi, których w całości niemal wychował dany im na Gwiazdkę przez rodziców Internet… memy, demoty i kwejki… o z nich czerpali i czerpią nadal wiedze o świecie i na nich budowali i nadal budują swoje postawy, poglądy i opinie… Oni czuli podświadomą potrzebę zdobycia tej wiedzy, ale nikt im jej nie miał czasu przekazać…wiec zdobyli sobie ja sami … i mamy, co mamy… trudno się potem dziwić, że powstają tak kretyńskie murale, a dzieciarnia nosi na koszulkach, czapkach i kurtkach hasła naszywki i przekazy, których genezy i znaczenia nie rozumie i nie zna… Bo i po co? Przecież Internet akceptuje tylko to co chwytliwe… przyciągające wzrok i uwagę. Ważna jest forma – treść już nie bardzo…
Efekty? Przykłady?
Młode – dwudziestokilkuletnie małżeństwo podczas zwiedzania z kilkuletnim synkiem muzeum na ORP Błyskawica nie potrafi wyjaśnić synowi co oznacza skrót ORP…
Nastolatek spoglądający na wystawiony w gablocie mundur admirała Karwety rzuca "dowcipnie": Oj ktoś nie dbał o mundur...
Młody ociec oprowadzając synka po pikniku militarnym, z mądrą mina mentora, na Rosomaka oraz na armatohaubice Dana mówi czołgi…
Sami sobie ich wychowaliśmy… a raczej wychował za nas Internet…