wtorek, 5 maja 2020

Operacja "Nimrod"

Szturm i w jego rezultacie uwolnienie przetrzymywanych w budynku ambasady Iranu w Londynie zakładników przeszedł niewątpliwie do historii. Była to przede wszystkim pierwsza tego typu akcja przeprowadzona niemal na oczach całego świata. 5 maja 1980 roku kamery i aparaty fotograficzne zarejestrowały obrazy ubranych w czarne stroje komandosów SAS, które później stały się symbolem walki z terroryzmem.

Zanim jednak żołnierze Special Air Service pojawili się na balkonie ambasady minęło 6 długich dni. To właśnie sześć dni wcześniej, w środę 30 kwietnia około południa do budynku ambasady wpada sześciu uzbrojonych ludzi. Przewracają pełniącego wówczas służbę konstabla Trevora Locka z policyjnego Wydziału Ochrony Dyplomatów i strzelając w powietrze z pistoletów maszynowych zastraszają wszystkich znajdujących się w holu ambasady – w tym dwóch dziennikarzy BBC, którzy przyszli tego dnia aplikować o irańskie wizy.

Terroryści bardzo szybko opanowują budynek, jednak policjant nie traci zimnej krwi. Natychmiast naciska przycisk alarmowy na przewieszonej przez ramię krótkofalówce.

W najbliższym komisariacie przed oczami oficera dyżurnego zaczyna migać czerwona lampka. W międzyczasie również, korzystając z zamieszania kilkorgu zakładnikom udaje się uciec. Pozostałe 26 osób napastnicy zbierają pod lufami pistoletów w jednym z pokoi na drugim piętrze budynku. Przedstawiają się, jako bojownicy Demokratycznego Rewolucyjnego Frontu Wyzwolenia Arabistanu. W rozmowach ze sobą używają pseudonimów: Oan (dowódca), Fajsal, Hassan, Abbas, Ali i Makki.

Arabistan to prowincja w południowo-zachodnim Iranie. W przeciwieństwie do reszty kraju, gdzie grupą dominującą są Persowie, mieszka tam głównie ludność arabska. Ruch separatystyczny przybrał na sile po rewolucji islamskiej, która zmieniła oblicze Iranu w pierwszych miesiącach 1979 roku. Terroryści żądają autonomii dla Arabistanu i wypuszczenia z irańskich więzień 91 towarzyszy. W organizacji zamachu prawdopodobnie maczał palce wywiad Iraku. Zamachowcy przylecieli do Londynu miesiąc przed atakiem w towarzystwie irackiego agenta, który wynajął dla nich mieszkanie i dał broń.

Policja przybywa na miejsce kilka minut po odebraniu sygnału alarmowego od Trevora. Ulica Princes Gate zostaje zablokowana, a na dachach okolicznych domów stanowiska zajmują snajperzy. Rozpoczyna się oblężenie ambasady.

Dowodzenie operacją obejmuje komisarz John Dellow. Terroryści grożą, że jeśli do godziny 12 w południe następnego dnia nie zostaną spełnione ich żądania, to zabiją wszystkich zakładników i wysadzą budynek w powietrze. W odpowiedzi Policja odcina ambasadzie gaz, prąd oraz telefony. Terrorystom zostaje dostarczony specjalny telefon połączony sztywną linią z centrum operacji. Od teraz to ich jedyny kontakt ze światem.

W siedzibie Premiera (od niemal dokładnie roku jest nim Margaret Thatcher – kobieta, która potem przejdzie do historii jako Iron Lady – Żelazna Dama) zbiera się sztab kryzysowy COBRA  (Cabinet Office Briefing Room),  a w nocy z 30 kwietnia na 1 maja koszary SAS w Hereford opuszcza kolumna Range Roverów i rusza do Londynu. Po przybyciu na miejsce komandosi, instalują się w sąsiednim budynku, a dowódca 22. Regimentu Special Air Service włącza się w prace sztabu kryzysowego.

1 maja terroryści zwalniają, ze względu na nagle pogarszający się stan zdrowie jednego z dziennikarzy BBC – ten zanim opuści teren ambasady otrzymuje od konstabla Trevora Locke’a kluczowe informacje wywiadowcze:, że napastników jest sześciu, mają czeskie pistolety maszynowe Scorpion, broń krótką i granaty. Nie mają jednak żadnych ładunków wybuchowych, więc groźba wysadzenia ambasady w powietrze to blef.

Negocjacje trwają – pod naciskiem negocjatorów przywódca terrorystów przesuwa termin ultimatum na godzinę 14:00 – gdy jednak ona nadchodzi ambasada stoi jak stała – nic się nie dzieje, natomiast terroryści zmieniają żądania – a to domagają się publikacji ich – dość bełkotliwego manifestu, a to wezwania na miejsce ambasadorów Algierii, Iraku i Jordanii. Negocjatorzy widząc, że Oan mięknie grają na zwłokę.

Nadchodzi trzeci dzień kryzysu – 2 maja. Oan powtarza żądania – publikacja manifestu i gwarancja bezpiecznego powrotu na Bliski Wschód. Wieczorem tego dnia stacja BBC nadaje manifest terrorystów. Następnego dnia Oan dzwoni do sztabu operacji już o 6 rano. Jest wściekły. Twierdzi, że BBC nie nadało jego manifestu w całości, że opuściło najważniejsze fragmenty. Żąda, by na miejsce przybył szef BBC, Tony Crabb i jeden z arabskich ambasadorów. Negocjatorzy zwodzą go, że dyplomata musi się najpierw skonsultować ze swoim rządem, że to nie takie proste itp. Dyrektor BBC przybywa na miejsce dopiero po południu. Zapewnia terrorystę, że tym razem jego manifest zostanie nadany w całości, ale w zamian żąda zwolnienia dwóch zakładników. Przetrzymywani sami mają zdecydować, kto z nich odzyska wolność. W końcu z ambasady wychodzą Hiyech Kanji – sekretarz ambasady i pakistański turysta Ali Guil Ghanzafar – podobno wkurzał pozostałych chrapaniem.

Kolejnej nocy komandosi SAS idą na mały rekonesans i dostają się na dach budynku ambasady. Otwierają świetlik, przez który można będzie ewentualnie wrzucić granaty ogłuszające, mocują tez liny. Trwają też rozmowy z bliskowschodnimi dyplomatami w sprawie ich udziału w rozwiązaniu konfliktu – Arabowie zgadzają się pomóc pod warunkiem, że terroryści otrzymają gwarancje bezpiecznego powrotu na Bliski Wschód, co jest z kolei nie do przyjęcia dla strony brytyjskiej. Rozmowy piątego dnia oblężenia ambasady kończą się fiaskiem.

Tymczasem SAS planuje i przygotowuje się do szturmu. Wywiad brytyjski w międzyczasie identyfikuje terrorystów, wiec zespół szturmowy zna nie tylko ich imiona i nazwiska, ale także doskonale zna ich twarze.

Nadchodzi 5 maja – szósty dzień, dowódca terrorystów podejrzewając, że Brytyjczycy coś planują przenosi zakładników do innego pokoju – pomieszczenia teleksowego. O 13: 00 ponawia żądanie przybycie jednego z arabskich ambasadorów. Czterdzieści minut później do negocjatorów dzwoni konstabl Trevor Locke i mówi, że Oan właśnie wziął jednego z zakładników – oficera prasowego ambasady Abbasa Lavasami i zaprowadził na parter. Pięć minut później słychać trzy strzały. Napięcie sięga zenitu. Oficerowie w sztabie kryzysowym nie są pewni, czy Oan blefuje, czy naprawdę zabił jednego z zakładników. Niestety to nie blef. Terrorysta naprawdę go zabił.

O godzinie 19:00 terroryści wypychają ciało Lavasaniego przez drzwi frontowe. Dwóch ludzi z noszami osłanianych przez snajperów podbiega do drzwi budynku i zabiera ciało. Premier Margaret Thatcher wydaje rozkaz do szturmu. Rozpoczyna się operacja „Nimrod”.

Atak na ambasadę przeprowadzają dwa zespoły Red i Blue. Łącznie 24 komandosów. Red Team atakuje z dachu i od tyłu budynku. Komandosi wrzucają przez świetlik granaty ogłuszające z opóźnionym zapłonem i opuszczają się po linach na wysokość drugiego piętra. Niestety – nie wszystko idzie tak jak powinno. Jeden z komandosów zaplątuje się w linę. Drugi chcąc mu pomóc wybija nogą jedną z szyb. Dźwięk tłuczonego szkła alarmuje terrorystów. W tej chwili eksplodują granaty ogłuszające. Wnętrze ambasady wypełnia się gryzącym dymem.

Od frontu ambasadę atakuje Blue Team pod dowództwem Szkota – sierżanta Johna McAleese.

Niemal w świetle kamer całego świata na balkonie od strony ulicy, na wysokości pierwszego piętra pojawiają się cztery zamaskowane, zakapturzone postacie w czarnych kombinezonach. Wyposażeni w pistolety maszynowe MP-5, w maskach przeciwgazowych. Jeden z komandosów trzyma ładunki wybuchowe przyczepione do drewnianej ramy.

Powietrzem wstrząsa ogromny wybuch. Na ulicę Princes Gate sypią się odłamki szyby pancernej, a front budynku spowija chmura dymu. Cztery czarne postaci szybko wskakują do środka. Trzej mijają skulonego w rogu dziennikarza BBC i sprawdzają kolejne pomieszczenia, wrzucając do każdego z nich granaty hukowe. Czwarty komandos chwyta dziennikarza pod ramię, wyprowadza na balkon, po czym dołącza do kolegów.

W jednym z pokoi, John McAleese wśród kłębów dymu spostrzega ogłuszonego mężczyznę. Trzyma się rękami za głowę, a na podłodze obok niego leży pistolet. Dwie krótkie serie pocisków zabijają go na miejscu.

Z tyłu ambasady sytuacja jest o wiele bardziej dramatyczna. Od granatów zapalają się zasłony i płomienie ogarniają zaplątanego w linę komandosa. Odnosi ciężkie poparzenia zanim jeden z kolegów nie odetnie feralnej liny. Komandos spada na balkon na drugim piętrze. Reszta po wysadzeniu pancernej szyby dostaje się do środka.

Widząc co się dzieje, Trevor Locke rzuca się na przywódcę terrorystów, szamocą się. Widząc to jednej z komandosów krzyczy do Trevora:

- Padnij! – ten posłusznie leci na podłogę. Pistolet HK MP-5 terkocze dwiema seriami. Oan pada martwy.

Na odgłosy strzelaniny, dwaj pilnujący zakładników terroryści otwierają do nich ogień. Ginie Ali Akbar Samadzadeh – pracownik kontraktowy, a lekarz Ahmad Dadgar zostaje ranny. Pozostali zakładnicy krzyczą z przerażenia. Ich krzyk dezorientuje terrorystów, którzy postanawiają się poddać. Rzucają broń na podłogę i podnoszą ręce do góry.

Do pokoju wpada dwóch komandosów SAS. Bez słowa likwidują obu terrorystów. Podobno stawiając ich pod ścianą i strzelając każdemu w tył głowy

Po siedmiu minutach od rozpoczęcia operacji czterech terrorystów nie żyje, zostało jeszcze dwóch. Budynek płonie. Najważniejszą sprawą jest jednak ewakuacja zakładników. Komandosi wyprowadzają ich z pokoju teleksowego i każą uciekać. Sami ustawiają się na schodach i uważnie przyglądają się zbiegającym, przerażonym ludziom.

Jeden z komandosów nagle chwyta za kołnierz jakiegoś mężczyznę. Przez ułamek sekundy patrzy mu w twarz, po czym krzyczy do kolegów na dole „Bad guy! Bad guy!”. Brutalnie spycha terrorystę ze schodów. Ci na dole rzucają bandytą o ścianę i rozstrzeliwują. Z martwej dłoni terrorysty wypada granat.

W ogrodzie wszyscy zakładnicy zostają skuci kajdankami i ułożeni na trawie. Komandosi SAS podchodzą kolejno do każdego i wpatrują się w twarz.

–To terrorysta! – wrzeszczy jeden z zakładników wskazując ruchem głowy na leżącego obok mężczyznę próbującego wtulić twarz w murawę. Dwóch żołnierzy stawia go na nogi. Nie mają wątpliwości – to Fowzi Badavi Nejad, który podczas oblężenia używał pseudonimu „Ali”. Życie zawdzięcza najprawdopodobniej temu, że budynek już roi się od policjantów i dziennikarzy. Likwidacja nieuzbrojonego terrorysty nie wchodzi zatem w grę. Komandosi przekazują ocalałego bandytę policjantom, po czym wsiadają do czarnych Range Roverów i odjeżdżają. Operacja dobiegła końca.

 Konstabl Trevor Lock za swoją postawę podczas oblężenia otrzymał najwyższe cywilne odznaczenie – Krzyż Jerzego i został okrzyknięty bohaterem. Pracował w policji do 1992 roku, kiedy przeszedł na emeryturę. Mieszka w Essex.

Sierżant John „Mac” McAleese służył w SAS do 1991 roku. Walczył na Falklandach i w Irlandii Północnej. Stał się legendą tej elitarnej formacji. Jego twarz z sumiastym wąsem stała się twarzą SAS. Dość powiedzieć, że podobieństwo w wyglądzie kapitana Price’a z gry Call of Duty: ModernWarfare do właśnie Johna McAleese nie jest przypadkowe…

Po odejściu z wojska pracował jako konsultant do spraw bezpieczeństwa. Ochraniał trzech brytyjskich premierów.  W 2009 roku jego syn, sierżant Paul McAleese poległ w Afganistanie gdy spieszył z pomocą rannemu koledze. John nigdy nie pogodził się ze śmiercią syna. Zmarł na atak serca w Grecji dwa lata później, 29 sierpnia 2011 roku.

Jedna z anegdot głosi, że gdy już po wszystkim, w Hereford komandosi oglądali relacje TV z własnej akcji, to John Mc Aleese warknął do jakiejś kobiety, żeby się przesunęła, bo włosami zasłania ekran.

Margaret Thatcher grzecznie się odsunęła…

Fowzi Nejad – jedyny terrorysta, który przeżył szturm został skazany na dożywocie. Spędził w więzieniu 28 lat. Obrońcy praw człowieka zablokowali jego ekstradycję do Iranu, gdzie czekał na niego wyrok śmierci. Mieszka w Londynie i utrzymuje się z zasiłku.

Tymczasem, paradoksalnie, jeden z komandosów SAS, którzy brali udział w szturmie - Bob Curry, po 16 latach służby w Regimencie i bankructwie własnej firmy w 2018 roku był bezdomny i żebrał na ulicy.











 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz