Remember the Alamo, cz. 1
Gdy w 1821 roku Republika Meksyku uzyskiwała
niepodległość w jej granicach znajdował się również skolonizowany wcześniej
przez Hiszpanów Teksas. Młode państwo meksykańskie miało plan rozwijania tych
ogromnych, ale dość niegościnnych terenów. Zachęcano zatem do osiedlania się w
Teksasie Amerykanów zza północnej granicy. I Amerykanie zaczęli przybywać, osiedlać
się, zakładać osady, miasteczka, już wkrótce było ich tak wielu ze powoli wśród
Teksańczyków (w odróżnieniu od zamieszkujących te tereny Latynosów zwanych Teksanami,
po hiszp. Tejanos) zaczęła dojrzewać myśl o oderwaniu Teksasu od Meksyku i
wybicia się na niepodległość.
Zamieszki i potyczki z meksykańskimi żołnierzami, które wkrótce
przerodziły się w coś, co dzisiaj znamy, jako Rewolucja Teksańska rozpoczęły się
w 1835 roku
Do Teksańczyków wkrótce zaczęli dołączać
ochotnicy z USA, traperzy, poszukiwacze przygód i awantur. W wielu
amerykańskich miastach powstały punkty werbunkowe. Teksańczycy otrzymywać
zaczęli także transporty z bronią, amunicją i żywnością. Siły separatystyczne –
jak byśmy ich dziś nazwali – rosły w siłę.
W październiku 1835 roku dotarli pod San
Antonio i po kilkutygodniowym oblężeniu zdobyli miasto oraz leżącą na jego
terenie misje Alamo. Wielu z Teksańczyków w euforii zwycięstwa uznało ze walka zakończyła
się sukcesem i wróciło do domów oraz na farmy. Tymczasem z Meksyku z zamiarem
stłumienia rebelii i odzyskania utraconych terenów wyruszył na czele
6-tysięcznej armii generał Antonio López de Santa Anna (a właściwie Antonio de
Padua María Severino López de Santa Anna y Pérez de Lebrón).
Głównodowodzący siłami Teksasu, Sam Houston
spodziewał się, że Meksykanie nie oddadzą tak łatwo tego kraju i że walna bitwa
dopiero ma się rozegrać.
W międzyczasie w styczniu 1836 roku w Alamo pojawił
się traper, wynalazca znanego do dzisiaj noża, Jim Bowie z grupką ochotników. Wkrótce
w Alamo zaczęły się intensywne prace nad ufortyfikowaniem misji. Załoga nie była
zbyt liczna, za to miała w bród amunicji, a pozycje obronne obsadzone były 21
armatami.
3
lutego 1836 r. na miejsce przybył nowo mianowany dowódca, podpułkownik William
Travis. Kilka dni później załogę wzmocnił słynny myśliwy Davy Crockett.
Gdy 23 lutego pod murami Alamo pojawiły się pierwsze
oddziały armii meksykańskiej załogę misji stanowiło 175 ludzi. W trakcie
późniejszych walk dotarły jedyne posiłki w liczbie 32 ochotników. Tymczasem w pierwszych
dniach marca 1836 roku pod murami stało ponad 2500 Meksykanów.
Walki trwały nieprzerwanie od 23 lutego.
Meksykanie prowadzili ostrzał artyleryjski, Amerykanie się odgryzali ze swoich
dział a nocami urządzali podjazdy na teren obozu wroga.
W obliczu jednak nieustannych szturmów
piechoty, ciągłego ostrzału artyleryjskiego, oraz tracąc powoli nadzieję na
odsiecz, dowódca obrony Alamo – pułkownik Travis zebrał wszystkich i przedstawił
sytuacje jasno i wyraźnie: Pozostanie i walka do końca oznacza śmierć. Ci,
którzy chcą spróbować przedrzeć się poza pierścień okrążenia mają drogę wolną…
z tej okazji skorzystała jedna osoba. Francuz.
Rankiem 6 marca 1836 roku obrońcy misji
usłyszeli wygrywana przez Meksykanów „Deguello", czyli "Pieśń o
podrzynaniu gardeł" - tradycyjny hiszpański utwór, grany przeciwnikom w
celu zasygnalizowania, że w bitwie nie będzie się brać jeńców.
Do szturmu na mury ruszyło 1800 żołnierzy. Mimo
celnego ognia prowadzonego przez zaprawionych w strzeleckim, łowieckim i przed wszystkim
żołnierskim rzemiośle obrońców, fali meksykańskiej nawały nie byli w stanie powstrzymać.
Poległ dowódca, William Travis, a żołnierzom Santa Anny udało się dokonać wyłomu
w murach i wedrzeć na teren misji. Rozpętała się dramatyczna walka. W ruch poszły
noże, bagnety, szable i tomahawki. W walkach w budynkach misji zginał Jim
Bowie, a Davy Crockett, jako jeden z ostatnich poległych został zakłuty
bagnetami do końca odganiając się od wściekłych napastników kolba karabinu.
Gdy Alamo upadło 6 marca 1836 roku, na terenie
misji było nadal 189 znanych do dzisiaj z nazwiska obrońców. Meksykanie w trakcie
całego oblężenia stracili blisko 600 zabitych i rannych.
Rozkazem generała Antonio Lópeza de Santa Anna
poza kilkunastoma cywilami, których oszczędzono, wszystkich obrońców misji
Alamo bezlitośnie rozstrzelano a rannych dobito.
Pomimo klęski i straty tak wielu wspaniałych
ludzi, 13-dniowe oblężenie walnie przyczyniło się do zwycięstwa Teksańczyków.
Oblężenie Alamo powstrzymało na pewien czas pochód sił meksykańskich, a
Samuelowi Houstonowi pozwoliło na zebranie wojsk i zaopatrzenia, co zaowocowało
druzgocącym zwycięstwem nad Santa Anna w bitwie pod San Jacinto, w której to
okrzykiem bojowym Teksańczyków było zawołanie „Pamiętajcie o Alamo!”
Zanim jednak Teksańczycy wzięli odwet, zanim
wywalczyli niepodległość było jeszcze kilka dramatycznych bitew, w których Meksykanie
wykazywali się niesłychanym okrucieństwem. Ale o masakrze pod Goliad i o
udziale w walkach o niepodległość Teksasu Polaków opowiem w drugiej części...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz