Jedno z ostatnich zdjęć żołnierzy 6. kompanii 2. batalionu 104. pułku
Podczas
tzw. 2. Wojny Czeczeńskiej rozpoczętej w sierpniu 1999 r. rajdem
przywódcy rebeliantów czeczeńskich Szamila Basajewa na rosyjski Dagestan
doszło do pamiętnego wydarzenia. 29 lutego 2000 roku, Rosjanie
zwyciężyli w bitwie o Szatoj. Jednak dwóm sporym kolumnom bojowników
czeczeńskich udało się przebić z okrążenia. Jedna, pod dowództwem
Gełajewa przedzierała się w kierunku północno-zachodnim
na wieś Komsomolskoje. Druga, pod dowództwem Saudyjczyka Chattaba (byli w
niej Idris, Abu Walid, Szamil Basajew) w liczbie około 2500 (dane
rosyjskie, raczej przesadzone) obrała kierunek północno-wschodni przez
Ułus-Kert. Na ich drodze rosyjskie dowództwo ustawiło 2. batalion 104.
pułku desantowego-spadochronowego
76. Dywizji Powietrznodesantowej z Pskowa z zadaniem: nie przepuścić
separatystów! Dowódca 104. pułku płk Melentiew rozkazał dowódcy 6-tej
kompanii mjr. Mołodowowi zająć wzgórze Isty-Kord. Kompania zajęła wzgórze
776, a na Isty-Kord wysłała 12-osobowe rozpoznanie. Następnego dnia
około 12.30 zostało ono zaatakowane przez Czeczenów i odrzucone na
wzgórze 776. W stoczonej we mgle potyczce zginął dowódca kompanii,
35-letni Siergiej Mołodow, a dwóch zwiadowców zostało rannych. Dowództwo
kompanii objął kapitan Roman Sokołow, jednak głównym dowódcą obrony był
36-letni dowódca 2. batalionu - podpułkownik Jewtiuchin. Rozkazał on
spadochroniarzom okopać się na wzgórzu 776 i stamtąd odpierał ataki
Czeczenów oraz arabskich mudżahedinów. Na wsparcie z powietrza nie
można było liczyć z powodu gęstej mgły. Do wieczora 29 lutego kompania
miała 33 zabitych ( z 90 ludzi początkowego stanu). Po trzech
nieudanych atakach Czeczeni zaczęli przegrupowanie i ściągnęli posiłki z
innych rejonów (nie tylko o wzgórze 776 tego dnia toczyły się walki).
Chattab wydał rozkaz atakowania wzgórza do skutku. Szturmy następowały
co godzina, co pół. Coraz mniej żołnierzy było w stanie je odpierać. Na
pomoc obleganym pośpieszyły inne kompanie batalionu, jednak wpadły w
zasadzkę i nie mogły dotrzeć do celu. Jedynie około godziny 3-ej w nocy
15 żołnierzy z 4-ej kompanii na czele z dowódca kompanii Aleksandrem
Dostałowem udało się (zresztą wbrew rozkazom dowództwa) przebić do
obrońców. Cała piętnastka tej nocy poległa. Około 6 rano wzgórze
wobec braku „siły żywej przeciwnika” zaczęli opanowywać mudżahedini.
Wobec tego 28-letni kapitan Wiktor Romanow po śmierci dowódcy pułkownika
Jewtiuchina przez radio skierował ogień artylerii na siebie. Ostanie
jego słowa to " lewo piędziesiąt, żegnajcie "mużyki" ".
Z 90
desantników, do rana dożyło 6, w tym 4 ciężko rannych. Zakrwawionych i
ogłuszonych Czeczeni nie zauważyli i nie dobili. Dwóch z ocalałej
szóstki nie miało nawet zadraśnięcia. Roman Chistołubow (po raz pierwszy
brał udział w walce) i Aleksiej Komarow. Bardzo ciekawe są ich
wspomnienia. Walka trwała nieomal non stop przez około 24 h. Od
pierwszego szturmu aż do przejścia sił Chattaba przez opanowane wzgórze
na tereny niekontrolowane przez wojska Federacji. Pod koniec walczono
(ponoć) saperkami jak skończyła się amunicja. Jewtiuchin poprosił o
posiłki zbyt późno. Najbliższy pułk stał 5 km od ich pozycji jednak taka
odległość w górach to kilka kilkanaście godzin.
Według radiowych komunikatów czeczeńskich stracili oni około 350 ludzi.
W Rosji, pomimo porażki 6 Kompanii, która przecież nie obroniła wzgórza
776, zagłada prawie wszystkich jej żołnierzy nabrała cech heroicznego
mitu. Jej żołnierze stali się w Rosji wojenną legendą. W Pskowie
ufundowano pomnik upamiętniający 6 kompanię 2. Batalionu 104. pułku.
Żołnierze tej jednostki zostali pośmiertnie wyróżnieni najwyższymi
rosyjskimi odznaczeniami wojskowymi. Aż 22 z nich otrzymało Order
Bohatera Federacji Rosyjskiej. Dla porównania podczas trwającej 10 lat
interwencji radzieckiej w Afganistanie poprzedzający go Order Bohatera
Związku Radzieckiego dostało tylko 65 wojskowych.
W 2006 roku powstał 4-odcinkowy mini-serial telewizyjny opowiadający o walkach 6. kompanii na wzgórzu 776
Jako ciekawostkę natomias należy dodać, że motyw
wezwania artylerii na własne pozycje przypomina czyn polskiego chorążego Kunysza z
9. pułku 3. DP WP - 19.IX.1944r. W domu przy ul. Idźkowskiego 4 na
warszawskim Czerniakowie, wobec okrążenia i beznadziejności położenia
przywołał na siebie ogień artylerii zza Wisły ginąc sam, ale i zabijając
pewną liczbę Niemców.