Polska nie jest ani krajem Nowego Świata (gdzie każdy jest imigrantem, bo każdy
skądś przyjechał) ani krajem, który miał w przeszłości kolonie. Kraje
posiadające niegdyś kolonie miały dziesiątki jak nie setki lat (Brytyjczycy
siedzieli w Indiach i Pakistanie 400 lat!) na oswojenie się z
multikulturowością...
Przez te lata rodzili się biali Brytyjczycy, którzy nigdy nie byli w Wielkiej
Brytanii - rodzili się i umierali w koloniach wśród Hindusów, muzułmanów,
Zulusów czy też Indian. Wojsko służyło w krajach kolonialnych, niby u siebie, a
jednak wśród obcych, często rdzenni mieszkańcy kolonii za zasługi nadawane
mieli przywileje i osiedlali się w kraju, który ich skolonizował (Gurkhowie,
hinduscy Pandici). Te procesy, a co za tym idzie, stopniowe oswajanie się ze
współistnieniem z innymi kulturami na wspólnej płaszczyźnie jednej państwowości
trwało lata. Polska w tym czasie albo nie istniała, albo walczyła o zachowanie
tożsamości narodowej i niepodległości. Nas te procesy ominęły.
Muzułmanów znamy z TV
Mimo paru okazji i dużych chęci nie dorobiliśmy się własnych posiadłości
zamorskich. Nie mieliśmy więc szansy na wykształcenie świadomości multikulturowej. Tak, zarówno za czasów I Rzeczypospolitej (tej Obojga Narodów), jak i w 20-leciu międzywojennym byliśmy krajem wielonarodowym, ale raz, że w okresie przedrozbiorowym nie istnieło de facto coś takiego jak poczucie przynależności narodowej, a dwa, to w tej
wielonarodowości nie było nigdy żadnej egzotyki (no może poza Żydami czy Tatarami). Ot,
Białorusini, Niemcy, trochę Litwinów, Ukraińcy i Rosjanie – generalnie wspólny
krąg kulturowy. Po drugiej wojnie światowej natomiast, staliśmy się krajem
niemal jednolitym etnicznie, a Żelazna Kurtyna i brak swobodnej możliwości podróżowania
poza Blok Wschodni jeszcze tę jednolitość zabetonował izolując nas od
wszelakiej egzotyki i kultur naprawdę odmiennych od naszej. Teraz każą nam w
ciągu kilku lat zmienić mentalność społeczeństwa na taką, której wykształcenie
krajom takim jak Francja, Anglia, Niemcy, Holandia, Portugalia czy Hiszpania
zajęło stulecia. W Polsce mężczyzna w turbanie czy kobieta z nikabie lub burce
nie tyle wzbudzi wrogość, co zwykłą ciekawość. Przecież jeszcze 10-12 lat temu
ludzie oglądali się za murzynami na ulicy. Nie dlatego, że byli rasistami czy ksenofobami, ale
dlatego, że murzyna to oni dotychczas w telewizji widzieli!
Po 1989 roku, a w szczególności po wejściu naszego kraju do Unii sporo się zmieniło, Polacy na szerszą skale
zaczęli podróżować, emigrować, poznawać nowe kultury, jednak dla sporej części
społeczeństwa źródłem wiedzy o Islamie i muzułmanach (nie „muslimach”!) nadal
pozostają media – TV, prasa oraz Internet. A jaki obraz islamu przez ostatnie
lata przeważał w mediach? Zamachy terrorystyczne (11 września 2001, londyńskie
metro, Madryt, Paryż i wiele innych), rebelie, demonstracje zwolenników
szariatu, sceny egzekucji – obcinania głów, palenia żywcem, topienia. To przede
wszystkim pokazywano Polakom, jako współczesny Islam. Do tego dochodziły ofiary
śmiertelne oraz ranni żołnierze polskich misji wojskowych, misji, w których
walczyli z islamistami. Taki obraz „krwiożerczych” muzułmanów wykreowały w
Polsce zarówno media, jak i sami muzułmanie zarówno ci z rejonów objętych
działaniami zbrojnymi, z rejonów kontrolowanych przez talibów, al-Kaide i
Państwo Islamskie bojownicy Proroka, jak i ci osiedleni już w krajach
zachodnich emigranci, którzy nagle postanowili zostać „samotnymi wilkami
dżihadu”. To właśnie dzięki nim i ich kreacji w mediach wyznawcy Allacha są
dzisiaj w kraju na Wisła odbierani i postrzegani tak a nie inaczej.
Tragiczne konsekwencje arabskiej wiosny
Problem i opór Polaków przed przyjmowaniem uciekinierów oraz imigrantów spod
znaku półksiężyca potęguje dodatkowo wyraźnie widoczna bezradność oraz brak
konkretnego i zdecydowanego stanowiska Europy w sprawie mas ludzkich
zalewających w tej chwili południowe rubieże UE. Narzucanie czegokolwiek
Polakom zawsze kończy się oporem i buntem. Takie to już nasze DNA, sami chętnie
pomożemy i potrzebującemu oddamy serce, ale narzucanie nam liczb, ilu ludziom i
jak mamy pomóc, wyznaczanie kontyngentów uchodźców naprawdę nie jest najlepszym
podejściem Europy. Tym bardziej próby szantażu po przez wyzywanie nas od
niewdzięczników i rasistów. W końcu sami od tej Europy ani wybitnej
solidarności ani wdzięczności nie nigdy tak naprawdę nie doświadczyliśmy. Ten
wręcz paniczny lęk przed fala uchodźców oraz atawistyczny niemal opór przed
przyjmowaniem uciekających przed pożoga wojenną Syryjczyków wynika moim zdaniem
ze stereotypu muzułmanina z Bliskiego wschodu, jaki w Polsce stworzyli… Sami
muzułmanie o d dziesięcioleci niepotrafiący zbudować trwałego pokoju na swoich
jakże pięknych i bogatych w złoża naturalne ziemiach oraz relacjonujące
wydarzenia tzw. arabskiej wiosny oraz jej nomen omen smutnych i tragicznych
konsekwencji media a także z wbudowanego w instynkt samozachowawczy naszego
Narodu oporu przez płynącymi zza granicy nakazami, dyrektywami i nieudolnym
graniu na uczuciach i dumie narodowej Polaków.
Asymilacja czy Allach?
Czy jednak Polacy stawiając się
przysłowiowym okoniem decydentom Unii Europejskiej nie maja racji? A może ją
mają mówiąc, że nie chcą u siebie ludzi, którzy nie będą się asymilować z nasza
kulturą i naszymi obyczajami? Właśnie, asymilacja. Pominę takie zagadnienia jak
rozmawianie w miejscach publicznych w obcym języku (chociaż to bardzo
niegrzeczne), czy też chodzenie po ulicach kraju europejskiego w tradycyjnych
strojach z Bliskiego Wschodu lub Afryki, bo to, jak wspominałem może wzbudzić
jedynie ciekawość, uśmiechy ewentualnie szepty w pociągu czy autobusie. Polacy
obgadują nawet siebie nawzajem, więc mając przez osobę dziewczynę w burce będą
to robić tym bardziej. Przynajmniej na początku, dopóki się z takimi widokami
na ulicach nie oswoją. Asymilacja to jednak coś dużo poważniejszego od
niejedzenia schabowego w barze mlecznym i niepicia wódki na imieninach u
sąsiada. Dziennikarka australijskiego wydania magazynu "60 Minut"
poprosiła kiedyś na ulicy muzułmańskiej dzielnicy Sydney - Lakemby, młodego
chłopaka - muzułmanina, URODZONEGO już w Australii o to, żeby powiedział, co
jest dla niego najważniejsze i czy Australia (w której, przypominam, chłopak
się urodził!) jest dla niego ojczyzną. Wiecie, co usłyszała? Najważniejszy jest
Allach, na drugim miejscu są współwyznawcy Islamu, na trzecim miejscu jest
kraj, z którego pochodzą jego rodzice, a swój de facto dom - Australię umieścił
na czwartym miejscu Tacy ludzie już nawet nie uchodźcy czy emigranci, ale ich
potomkowie - teraz pakują nagminnie plecaki i jada walczyć w Syrii dla ISIS, bo
to jest dla nich ważniejsza Ojczyzna niż kraj, w którym się urodzili czy kraj,
który wyciągnął pomocną dłoń do ich rodziców.
Kto przybędzie z uchodźcami?
A jak już jesteśmy przy walce za swój kraj. W Internecie, co chwile można
oglądać zdjęcia czy też relacje filmowe z międzynarodowych ćwiczeń armii
sojuszniczych krajów NATO. Krajów, z których spora cześć ma społeczeństwa
multikulturowe. Może ja patrzę nieuważnie, ale poza wojskami USA (gdzie
czarnoskórzy żołnierze walczyli już w wojnie secesyjnej), to jakoś ciężko mi
wśród wojaków współczesnej Europy dostrzec tureckiego Niemca w mundurze
Bundeswehry, Hindusa albo Pakistańczyka w uniformie British Army, czy też
Algierczyka lub Malijczyka w szeregach Armii Francuskiej. Mimo wielorakich
kultur zamieszkujących te państwa ich obrona to wciąż domena ich białych
mieszkańców. Cytując klasyka chciałoby się zapytać: przypadek?
Inna sprawa, o
której w Europie mało się w tej chwili mówi to opłaty od certyfikacji jedzenia.
Muzułmanie nie jedzą tego, co nie jest halal. A za certyfikacje firmy
produkujące żywność muszą płacić mułłom. Płacić spore pieniądze, które raz, że
niewiadomo wie gdzie potem idą (wątpię, żeby finansowano z tego żłobki –
ostatnio słyszałem, że za pieniądze z certyfikacji halal w Australii powstaje
meczet w… Indonezji), a dwa, że te koszty producenci wliczają sobie potem w
ceny produktów, ceny, które płacimy my, ludzie niemający nic wspólnego z
Islamem. W takim multikulturowym z definicji kraju jak Australia jedzenie
koszerne można spotkać tylko w wybranych sklepach i tylko w przeznaczonym do
tego dziale, tak samo produkty polskie (KRAKUSA np.), chorwackie czy
angielskie, ale jedzenie halal jest dosłownie wszędzie i naprawdę konia z
rzędem temu, kto znajdzie w osiedlowym markecie coś, co NIE JEST halal (poza
bekonem). Ostatnio sam słyszałem, jak muzułmanka dopytywała się przy kasie, czy
napój energetyczny jest halal.
Wracając na koniec do Europy. Dzieciak, którego
ciało morze wyrzuciło na brzeg, mimo że ta sprawa została "podpięta"
przez media oraz władze pod falę uchodźców z Syrii i krajów Meghrebu był
podobno Kurdem. Kurdem, którego rodzina zwiewała z Turcji (gdzie wojny nie ma)
do Grecji. Turcja Kurdów od lat bombarduje i pacyfikuje, a Husajn gazował i
mordował. I robili to na długo przed tzw. arabską wiosną, której owoce teraz
zbiera Europa. A jednak zdjęcie dzieciaka zostało plakatem-symbolem obecnej
"wędrówki ludów" z Syrii czy Erytrei na Stary Kontynent. Gdyby ojciec
rodziny wsadził ich na ponton na tureckiej plaży 6 miesięcy temu, to nikt by
nawet nie kichnął nad ich tragedią. Tak wiec widać jasno, że ta wędrówka ludów
to nie tylko ludzie uciekający spod noża ISIS (aczkolwiek ich pewnie jest
najwięcej). Ruszyła fala i teraz każdy, kto ma na tyle kasy, żeby zapłacić przemytnikom
będzie się chciał pod nią podczepić. Jedni będą uciekinierami, a inni ich będą
udawać. O czym to świadczy i czym to grozi? Ano właśnie o tym, że w tej masie
ludzkiej szturmującej południowe granice Europy są nie tylko uchodźcy z Syrii,
ludzie uciekający przez ISIS, FSA czy al-Kaidą albo Assadem... Ta masa ma w
sobie różnych ludzi, różnego pochodzenia, o różnych motywacjach i różnych
zamiarach. Dlatego tak bardzo potrzebna jest rozwago i zdecydowanie w działaniu
władz Europy. Pomagać potrzebującym trzeba jak najbardziej, bo to nasz ludzki
obowiązek, ale na Boga sprawdzać, kto skąd i po co. I w pierwszej kolejności
przyjmować kobiety i dzieci. Zdrowi mężczyźni jakby przez los nie było
doświadczeni mogą w obozach przejściowych posiedzieć deczko dłużej celem
weryfikacji. Bo w tej rzece ludzi potrzebujących pomocy może się bardzo łatwo
ukryć kilka niezłych drapieżników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz