czwartek, 12 czerwca 2014

Tymczasem w Babilonie

Mosul w rękach Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu, Kirkut w rękach kurdyjskich Peszmergów, Faludża chyba wciąż nieodzyskana, Lider ISIL -Abu Bakr al-Baghdadi zapowiada marsz na Bagdad, regularna armia w rozkładzie, a siły specjalne jako jedyne (podobno) zdolne cokolwiek zdziałac zaczynają sie wykruszać ze względu na zwykłe zmęczenie (przerzucane są nieustannie z jednego punktu zapalnego w drugi). Powoli dzieje się to, czego uniknąć w 1991 roku chciał George Bush Senior zatrzymując czołgi przed Bagdadem. Rozpad kraju. W rękach al Baghdadiego jest już cała iracka prowincja Niniwa, której stolicą jest właśnie Mosul. Stąd wiedzie prosta droga do Syrii oraz główne szlaki dla irackiej ropy. Lekko licząc, ekstremiści sunniccy opanowali tereny, na których mieszkają co najmniej 3 miliony ludzi. Jeśli poskładać ten kawałeczek z terenami opanowanymi przez nich w Syrii ( w rękach ISIL są Deir ez-Zor i trochę terenów na północy i wschodzie Syrii), robi się naprawdę groźnie.
Może gdyby nie wojna domowa w Syrii, to sytuacja nie byłaby aż tak poważna (poza konsekwencjami ekonomicznymi oczywiście), bo kraj podzieliliby miedzy siebie szyicki Iran, Syria i Kurdowie (ewentualnie Turcja), ale przy tym bajzlu w Syrii to sunnickie tereny dzisiejszego Iraku nie maja niestety w regionie stabilnego "pana", a to prosta droga właśnie do spełnienia sie wizji
al-Baghdadiego, czyli powstania sunnickiego kalifatu spod znaku al-Kaidy.
Paradoksalnie jedyna nadzieja na powstrzymanie nowego bin Ladena
to... interwencja Iranu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz